Leżałam w objęciach mojego męża, który najprawdopodobniej
już spał. Jutro czeka go ważny dzień w pracy, a ja mam wolne, ponieważ jestem
chora, a to mogłoby zaszkodzić pacjentom. Ostatnio zdecydowaliśmy się na
przeprowadzkę. Wybraliśmy śliczny jednorodzinny domek na obrzeżach miasta. W
pobliżu niego jest kilka sklepów, więc nie będziemy musieli codziennie
wyjeżdżać do centrum po zakupy. Charles poruszył się niespokojnie zmieniając
tym samym swoją pozycję, zdecydowałam się na to samo i w kilka chwil oddałam się
błogości jaką jest sen.
Szłam długim korytarzem ciągnięta za rękę przez Alice, moją
najlepszą przyjaciółkę od przedszkola. Ta urocza blondyneczka zawsze umiała mi
pomóc, ale również ostro wkurzyć. To przez nią zaczęłam słuchać tego
pieprzonego boybandu, który stał się nieodłączną częścią mojego życia, jak mi
się wtedy zdawało. Szłyśmy omijając coraz to większe tłumy głośnych fanek, w
rękach trzymających transparenty z różnymi dziwnymi treściami. Tam gdzie
szłyśmy było więcej osób niż cała ludność Wielkiej Brytanii, tak przynajmniej
to wyglądało. Alice puściła moją rękę pędząc do przodu. Nie chcąc jej zgubić
popędziłam za nią w sektor, który był napisany na biletach. Na arenę wchodziło
coraz więcej osób, robiło mi się coraz goręcej. Nie mogłam uwierzyć w to co ma
się za chwilę wydarzyć. Tłum zaczął skandować nazwę zespołu i na scenie pojawił
się on.
Obudziłam się przez promienie słońca przedostające się do
pokoju. Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Wstałam poprawiając kołdrę i
pomaszerowałam do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustro i aż odskoczyłam do
tyłu. Strąki włosów pokierowane we wszystkich kierunkach, wory pod oczami i
niezwykle popękane usta. Choroba robi swoje… Nie mogąc patrzeć na siebie w tym
wydaniu raz, dwa doprowadziłam się do porządku dziennego. Zaniosłam pozostałe
rzeczy do pokoju i zeszłam na dół na śniadanie. Weszłam do pomieszczenia, w
którym już znajdowała się moja mama. Przywitałam się z nią i otworzyłam szafkę
w celu znalezienia płatków owsianych. Znajdowały się w tym samym miejscu, w
którym je wczoraj zostawiłam, postawiłam je na blat i przeszłam do poszukiwania
mleka. Przeskanowałam całą lodówkę, ale nigdzie nie było potrzebnej cieczy.
Przeszłam do schowka, gdzie mamy w zwyczaju trzymać zapasy. Nie myliłam się i
do kuchni wróciłam z pełnym kartonem mleka. W mgnieniu oka przyrządziłam swoje
śniadanie, ponieważ głód dawał o sobie znać. Usiadłam naprzeciwko mojej
rodzicielki i chwyciłam łyżkę w dłoń.
- Dzisiaj zaczynam się pakować. – oznajmiłam mamie.
- Jasne, nie mogę uwierzyć, że opuszczasz to miejsce. –
powiedziała z rozpaczą w głosie. Też w to nie mogę uwierzyć, przeżyłam tyle w
tym domu. Pamięta swój pierwszy raz, który o dziwo nie był z Charlesem. To było
z Mike’iem, szkolnym kapitanem drużyny koszykówki. Każda dziewczyna na niego
leciała, włącznie ze mną. Szatyn obiecywał mi miłość do końca życia, a
skończyło się tym, że Ashley miała dla jak widać lepszą ofertę. Po zdarzeniu
byliśmy kumplami, ale teraz nie mam już z nim kontaktu i nie obchodzi mnie jego
życie. Z czasów szkolnych jedynie gadam z Alice, która przyśniła mi się w nocy.
Blondynka była, jest i będzie moją przyjaciółką.
- Przecież nie wyjeżdżam nie wiadomo gdzie, będziemy
przyjeżdżać. I wy też musicie. – mrugnęłam do niej, na co się nieśmiało
uśmiechnęła.
- Ja bym nie przyjechała? – zaśmiała się.
- No tak, nawet bez zaproszenia. – również się zaśmiałam.
Tak się pochłonęłam naszą rozmową, że nie spostrzegłam, a moja miska była
pusta. Wstawiłam ją do zlewu i namoczyłam.
- Pójdę zacząć pakować pierwsze pudła. – oznajmiłam i udałam
się na górę. Weszłam do swojego pokoju, w którym leżały już przygotowane
kartony na moje rzeczy. Usiadłam na łóżku i przeszukałam wzrokiem
pomieszczenie. Nie wiedziałam od czego zacząć, więc po prostu siedziałam. Po
chwili namysłu podeszłam do największej mojej szafki. Otworzyłam ją i po kolei
zaczęłam wyjmować znajdujące się w niej rzeczy. Stare książki z podstawówki,
gimnazjum. Dawno nie robiłam porządków. O! Moje karteczki z Barbie! Szukałam
ich całe dnie, a nie wpadłam na to żeby tutaj zajrzeć? Ten mózg
dziewięciolatki. Wszystkie pierdoły stawiałam na stosie „Do wyrzucenia”.
Książki i zeszyty postanowiłam zostawić, aby pokazać je kiedyś mojemu dziecku.
Niech podziwia jaka byłam mądra. Same piąteczki, no… może parę dwójek, ale i
tak nie jest źle! Moja mama nigdy na mnie nie narzekała, była dumna. Nie
musiała mnie siłą zaciągać do nauki, lubiłam ją, lubiłam dowiadywać się tych
wszystkich nowych, wcześniej nie znanych rzeczy. Najbardziej pasjonowała mnie
biologia. Chyba coś mi pozostało skoro jestem chirurgiem, o czym zawsze
marzyłam. Mam nadzieję, że moje rodzone dziecko też będzie dążyło do
zamierzonego celu. Ja tak zrobiłam i jestem niezmiernie szczęśliwa.
Przeglądając kolejne zdobycze coraz bardziej tęskniłam za tymi beztroskimi
czasami, kiedy to nie byłeś za nic odpowiedzialny i tylko się bawiłeś. Tak
bardzo chciałabym się cofnąć w czasie i przeżyć ten czas jeszcze raz, lepiej… o
ile to w ogóle możliwe. Miałam bardzo radosne dzieciństwo, niczego mi nie
brakowało. Kochająca rodzina, przyjaciele, plac zabaw, zabawki. Jak w raju. Wróciłam
do segregowania rzeczy i znalazłam coś, co szczególnie przykuło moją uwagę.
Świecący się przedmiot, na którym widnieją moje inicjały oraz podpisy całej
piątki. Mój pamiętnik. Nie wierzę, coś czuję, że trochę nad nim posiedzę.
Otworzyłam pierwszą stronę i zobaczyłam ich zdjęcia, mnóstwo zdjęć moich byłych
idoli. Przewróciłam kartkę i ujrzałam pierwszy wpis.
„Witaj mój nowy pamiętniku. Mam na imię Clarissa i mam 14
lat. Ostrzegam Cię, bo tutaj będę pisała wszystko. Muszę Ci powiedzieć, że
pewnie ze mną nie wytrzymasz. Opowiem Ci czemu Cię kupiłam, a właściwie moja
mama…
Zaczęło się jakoś pod koniec wakacji, siedziałam na laptopie
przeglądając kolejne strony. Jedna z moich przyjaciółek – Alice, o której dużo
się dowiesz, udostępniła występ jakiegoś boybandu. Z ciekawości weszłam w link.
Obejrzałam to i byłam pod wrażeniem, chciałam wiedzieć jak najwięcej o nich, o
One Direction. Chciałam sobie to wszystko notować, więc oto jesteś. Już nie mogę
się doczekać kolejnego wpisu. Niedługo znowu zasmakujesz mojego długopisu.
Clarissa, 15.09.2010r.”
Już chciałam przewijać na kolejną stronę, kiedy drzwi
otworzyły się. Do pokoju zajrzał Charles, czyli już wrócił. Nie chcę żeby
zobaczył pamiętnik, więc zerwałam się na równe nogi i uśmiechnęłam się
nieśmiało.
- Jak było w pracy skarbie? – zapytałam.
- Wszystko dobrze, zaczęłaś się pakować? – rozejrzał się po
pokoju.
- Tak, ale teraz idę do toalety. – ominęłam go w przejściu.
Poszłam do wspomnianego pomieszczenia i usiadłszy na ziemi pogrążyłam się w
czytaniu kolejnych stron.